Wolne Ziemie > Złota Pustynia
Pustkowie
Ivy:
Kolosalne puste przestrzenie. Nie ma tu żadnego źródła wody, cienia, a jedynymi roślinami są liche, niewielkie kaktusy.
Viktoria:
Viki szła pustkowiem, w duchu wyrzucając sobie pomysł przyjścia tutaj. Próbowała odnaleźć drogę powrotną ale jakoś się jej to nie udawało. Przez czarne futerko upał jaki tutaj panował jeszcze bardziej jej dokuczał. W dodatku zbliżał się wieczór. Dobrze wiedziała że na pustyniach i miejscach takich jak to w nocy jest bardzo zimno. Rozglądała się czy przypadkiem kogoś tutaj nie ma.
Verta:
Samica weszła tu, wciąż niosąc niebieską błyskotkę. Chciała zajść w nieco przyjemniejsze miejscy niż jakieś pustkowie, jednak znów pobłądziła. Słabo znała okolicę, za kilka dni weźmie się za zwiedzanie. Zaklęła pod nosem, mega wkurzona, że znów znalazła się w pustynnych stronach, o wiele bardziej lubiła zimne tereny. W oddali zauważyła jakąś małą, czarną kulkę. Czyżby kocię? Ale co tu robi? Pomyślała i ruszyła w stronę kociaka.
Viktoria:
Ze złością pacnęła łapką w twardą ziemię.
-Jest tu wogóle ktoś? - krzyknęła. Odpowiedziało jej echo.
-No jassne, a kto by się tu fatygował - powiedziała sama do siebie już cicho.
Odwróciła się i zobaczyła tygrysicę zmierzającą w jej kierunku.
"Więc jednak?" Pomyślała i uśmiechnęła się do niej
Verta:
-Niee... niema nikogo... nie widać? - mruknęła do kocięcia, gdy była już dość blisko by się jej przyjrzeć. O dziwo, Ver się uśmiechnęła, nie złośliwie jak to zazwyczaj robiła gdy już brało ją na uśmiechy. To był miły, przyjazny uśmiech. Chyba lubiła dzieciaki, i choćby były z wrogiego stada, to ona i tak je lubiła.
//Ja na razie muszę spadać, jak mnie książka zbytnio nie wciągnie to wpadnę w nocy ;) //
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej