Felrum Nignes
Wolne Ziemie => Łąki, polany => Wątek zaczęty przez: Ivy w Czerwiec 15, 2014, 18:39:13
-
Rozległa łąka, którą porastają wyłącznie różowe i fioletowe kwiaty. Znajduję się tutaj samotne drzewo wiśniowe.
(http://fc02.deviantart.net/fs70/i/2011/243/b/c/dreamland_by_cassiopeiaart-d48ezia.jpg)
-
Lucyfer zawędrowała do Samotnej Wiśni. Piękne miejsce. Gepardzica postanowiła, że jeżeli nie będzie miała się gdzie udać, będzie przebywać w tym oto miejscu. Wskoczyła na Wiśnie i zaczęła bawić się liśćmi.
-
Znudzona Lucyfer postanowiła polatać. Jeszcze nie wiedziała gdzie, ale i tak chciała. Szybko zmaterializowała czarne skrzydła i zeskoczyła z wiśni unosząc się w powietrze. Wyleciała z terenów Samotnej Wiśni.
-
Zmęczona Lucyfer przyszła do Wiśni. Wskoczyła na nią i usadowiła się do snu. Dobrze wiedziała jakie wyzwania będą ją jutro czekać. Chwilę myślała o zbliżającej się wojnie i jak może w niej pomóc. Postanowiła, że następnego dnia spróbuje znaleźć przywódce i zapytać go czy na naszych terenach jest biblioteka, gdyż gepardzica chce podszkolić siebie w Alchemii, Nekromancji (którą dopiero zaczyna), Iluzji i materializowaniu swoich skrzydeł na dłużej.
-
Lucy obudziła się, wstała rozciągnęła i wyszła.
-
Lucy wleciała na wiśnie. Rozłożyła się w jej konarach. Jej skrzydła zniknęły. Zasnęła.
-
Lucyfer obudziła się. Wstała i ziewnęła. Zeszła z drzewa i się rozciągnęła. Przetarła swoje oczy i wszyła.
-
Lucy weszła chwiejnym krokiem. Rozejrzała się czy jest sama. Ledwo wdrapała się na drzewo. Ułożyła się w konarach kwitnącej sakury. Westchnęła ciężko i położyła głowę. Patrząc w przestrzeń zastanawiała się. Po chwili wytężania wzroku przed siebie zasnęła niespokojnie.
-
Wszedł targany przez Cienia, podpalił kilka kolorowych kwiatuszków, które jednak nie chciały się efektownie palić, powstało jedynie mnóstwo dymu, a ogień po chwili i tak zgasł. Warknął cicho, ale wtedy dostrzegł odległą wiśnię. Podszedł do niej i podpalił konar drzewa.
-
Lucyfer obudziła się gdy poczuła dym. Ogień nic jej na szczęście nie zrobił. Oczy Lucyfer zaświeciły na czerwono a ogień wokół Lucy stał się czarny. Gdy gepardzica spojrzała na ziemię stał tam Cermor. Podniosła głowę i spojrzała na białego nieprzyjaznym wzrokiem. - Po co podpalasz tereny? - mruknęła - przecież oni już nie wchodzą na nasze tereny, a ty raczej nie masz żadnego powodu by podpalać inne miejsca.
-
Parsknął, gdy jego ogień zmienił się w czarny, bez zbytniego problemu jednak przezwyciężył czar - jego ogień był potężniejszy od marnych sztuczek gepardzicy, drzewo zajęło się więc płomieniami. Zaczęło się palić całe.
- Podpalam, bo mam na to chęci - powiedział powoli Cień w ciele Cermora.
-
Lucyfer westchnęła ciężko. Pomyślała przez chwile co mu jest, lecz uznała to za normalne. Gepardzica wstała i przeszła szybkim krokiem przez płomienie parząc się w łapy. Zeszła niezadowolona. Syknęła z bólu. Wiedziała, że poparzyła łapy do trzeciego stopnia. Usiadła na ziemi tak, aby nie musieć łapami dotykać gruntu. Wiedziała, że to jest ogień Cermora, więc nie miała najmniejszego zamiaru zmieniać jego ognia w swój.
- Gadasz jak opętany.. Co Ci jest? - zapytała i spojrzała z zaciekawieniem na przywódce - Zwykle jesteś taki poważny a teraz co? - mruknęła.
Poparzone łapy sprawiają ból i to na każdym kroku - nie baw się wiec w nieczującą bólu. Przechodząc przez ogień Twa sierść zajęłaby się ogniem, więc nie wiem jak ty przeszłaś, ale na to już przymknę oko.
-
- Chociaż wiesz co, ja pójdę sobie gdzieś łapy pomoczyć w zimnej wodzie - spojrzała na przywódcę. Zmaterializowała skrzydła i trochę uniosła się nad ziemią - szczerze mam nadzieję, że Tobie nic nie jest - powiedziała i odleciała. (Wyszła).
-
Przydreptał w to miejsce poszukując ostatnich składników na jedną ze swoich mikstur. Nagle stanął jak wryty. Przed nim stał... nie... a jednak! przed nim stał sam przywódca Cieni i podpadał ogromne drzewo. Dagorlind pragnął krzyknąć, żeby przestał, ale coś w nim /chyba rozum ;D/ mówiło mu żeby nie przeszkadzać, więc usunął się na bok zbierając rośliny. Wiedział, ze prędzej czy później przywódca go dojrzy, ale teraz się tym nie przejmował.
-
Wbiegł tutaj. Fuuu, ile różu. Rzucił kulą czarnej materii w najbliższe kwiatki niszcząc je, i przy okazji wszystko wokół nich. Została tylko ziemia. -Hehehe - zaśmiał się wrednie. Rozejrzał się. Pod drzewem stał jakiś biały gepard. Chyba to drzewo spalał więc Seofil stwierdził że nie będzie przeszkadzał mu w tak fascynującej czynności jak niszczenie oblepionych różem gałązek. W krzakach dojrzał grubego kota. Skoczył na niego od tyłu, przewracając go i odskoczył spowrotem. -Za dużo się zjadło? - zaśmiał się wrednie.
-
Przyszła znudzona do Samotnej Wiśni, a gdy ujrzała białego geparda spalającego gałęzie pełne różowych kwiatów, osłupiała. Podbiegła do geparda (mimo iż była mniejsza) i krzyknęła:
- dlaczego to robisz?
Po chwili ujrzała grubego kota (a może jakąś kulkę?...) a na nim coś kotowatego.
- ekhem. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Kim jesteście? I kim jest on - wskazała na białego.
-
Zlazł z grubaska, popatrzyła na kocicę. Mała jak na tygrysa...
-Yyyyh no, jestem Seofil. - okrążył kocicę.
-A ty?
-
Weszła niespokojnym krokiem. Posmutniała na widok płonącego drzewa. Cofnęła się i usiadła. Zauważyła Mici i jakiegoś.. Małego potworka? Lucyfer nie wiedziała czym jest to dziwne stworzonko. Bardzo ją to zastanawiało. Nic się nie chciało Lucy. Bolała ją trochę głowa i była zmęczona.
-
-Hyh, cześć - powiedział zauważając gepardzicę. Stracił zainteresowanie panną tygrys. Coraz więcej kotów się tu schodziło.
-
- Czym Ty jesteś? - rzuciła zamiast się najpierw porządnie przywitać. Spojrzała ciekawskim wzrokiem na stworzonko.
-
Zdziwiło go to pytanie.
-Yyyy.. No kotem, a czym? - Może nie wyglądał na kota ale co z tego? To nie jego wina.
Wkurzała go trochę taka ciekawość.
-Jak cię zwą? - zaśmiał się. Nagle nie wiadomo czemu kocica wydała mu się śmieszna.
-
Nie komentując jego wypowiedzi odpowiedziała niechętnie:
- Jestem Lucyfer. A ty? - zapytała i spojrzała na dziwnego kota pustym wzrokiem.
-
-Seofil - odpowiedział jej. Co ona się tak na niego patrzy?
-Jesteś z klanu cienia? - zapytał. Wolał się upewnić. Obchodząc wokół Lucyfer wlazł niechcący w jakieś krzaki. Otrząsnął się szybko z ohydnego różu.
-
- Mhm.. - przytaknęła - Sądzę, że Ty również, skoro pytasz o taką rzecz.
-
-Taaak.. - potwierdził jej przypuszczenia. Na tyle zdenerwowały go te krzaki, że postanowił je zniszczyć. Nie zważając na minę Lucyfer rzucił w różowe roślinki kulą czarnej materii. Nie od razu wszystko zostało zniszczone, więc ponowił atak na krzaki.
-
Lucyfer przewróciła oczami. Podeszła do mniejszego kotowatego i położyła łapę na jego ogonie.
- Te krzaki nic Ci nie zrobiły - mruknęła po czym dodała: - nie warto marnować czasu na likwidowanie tych roślin.
-
Wyrwał ogon spod łapy Lucyfer. Przerwała mu tak wspaniałe zajęcie jak niszczenie tego lepiącego się od słodkości czegoś. Rzucił i w nią swoją kulę. Nie była jakaś specjalnie silna, powinna uszkodzić tylko futerko.
-Zostaw mój ogon - wysyczał, po czym przewrócił się na plecy i zaczął się śmiać.
-
Była zbyt zmęczona aby uniknąć ataku tego sierściucha. Podniosła się. Jej futro było trochę przypalone, a gdzieniegdzie go nie było. Spojrzała na kociaka poirytowanym wzrokiem.
- Nie wiesz z kim masz do czynienia. - mruknęła i usiadła na ziemi.
-
-Śmiesz mi grozić? - nadal się śmiał. Nie bał się tej "damy". Zupełnie nie obchodziło go to że faktycznie nie zna jej dobrze i nie wie z kim ma do czynienia. Jednak widział że wygląda jakby była zmęczona i to przechylało szalę ciut w jego stronę.
-
- Nie walczę z Cieniami. A jeżeli już to i tak bym z Tobą nie walczyła bo nie masz ze mną najmniejszych szans kociaku. - syknęła po czym dodała spokojniejszym głosem - no i z kociakami też nie walczę.. - westchnęła.
-
-Nie nazywaj mnie kociakiem - to go naprawdę wkurzyło.
-Mógłbym cię zabić w ciągu kilku sekund - wysyczał, wybuchając ponownie śmiechem.
-
- Jakoś trudno by mi to było wyobrazić. - pomyślała przez chwilę i wymruczała:
- No, może. Nie jestem dziś w formie i nie mam ochoty walczyć z Tobą. Poza tym nie atakuję młodszych jak już mówiłam.
-
-Ja ci pomogę to sobie wyobrazić - zaśmiał się wrednie. Skupił się i pod Lucyfer pojawił się portal do jakiegoś okropnie zimnego oceanu. Kocica nie miała szans tak szybko zareagować i wpadła do niego. To było komiczne.
-A teraz wyobraź sobie że to był wybuchający wulkan, albo wnętrzności smoka a nie jakaś tam woda. I że mógłbym jeszcze za tobą zamknąć portal. - rzucił i znowu zaczął się śmiać.
-
Wyszedł.
-
Gepardzica niezbyt była tym zaskoczona. Zmaterializowała skrzydła i wyleciała z portalu. Stanęła na ziemi i złożyła skrzydła.
- Z wulkanu mogę wylecieć, smoka mogę zabić od środka. Nic wielkiego, ale Twoje zdolności są rzadkością. - odparła i podeszła spokojnym krokiem do przywódcy.
- Czy mógłbyś przestać palić to drzewo? - zapytała i trąciła lekko łapą Cermora - byłabym naprawdę bardzo wdzięczna. - powiedziała i wyszła szukać przyjemnego miejsca do spania.
-
Spojrzała przed siebie i zamknęła na chwilę oczy. Zawiesiłam się. Znowu, pomyślała i spojrzała na tego potworka.
- jestem Mici z Klanu Cienia. A ty jesteś kotowatym Seofilem z Cienia, jeśli dobrze kojarzę. - powiedziała spoglądając na nowego. Wiedziała, że on mógł coś do niej mówić, a ona nie zareagowała.
- muszę iść - rzekła na odchodnym. /wyszła/
-
-Hyhyhy, z wybuchającego wulkanu nie wylecisz - rzucił za nią.
-Za dużo popiołu i za gorąco, udusiłabyś się i spaliła w kilka sekund. - zaśmiał się.
Dosłyszał słowa tygrysicy. "Rychło w czas" pomyślał. Rzucił w jakieś inne nie różowe krzaki większą kulę czarnej materii robiąc w nich dziurę. Wlazł w nią i usadowił się. Przyglądał się białemu. "Może by tak pomóc?" Przeleciało mu przez myśl ale nie ruszył się.
-
Cień siedzący w ciele Cermora był zbyt zafascynowały tańczącymi płomieniami niż otoczeniem, dlatego zignorował ględzące kocice. W końcu ogień, który konsumował korę drzewa zmniejszał się coraz bardziej, co bardzo go zirytowało, powodując stracenie zainteresowania się tym zjawiskiem. Wyczuł jakiś nowy obcy cień, który znajdował się gdzieś w okolicach krzaków. Odszedł od drzewa i powoli podszedł do zniszczonych krzaków, cień w ciele geparda wydał cichy pomruk.
-
Uznał że skoro biały już go zauważył to nie ma po co się chować. Wyszedł z krzaków i podchodząc do geparda powiedział:
-Noooo cześć, kim jesteś? - zaśmiał się. Był niemal pewien że biały należy do cienia. Światło raczej nie niszczy takich drzew.
-
Znudzony czekaniem na odpowiedź białasa pokręcił się chwilę i zamknął portal do zimnego oceanu.
-Yyye, jak nie chcesz gadać to nie mów - No cóż, Seofil nie należy do cierpliwy osóbek. Przeskoczył jakąś gałąź leżącą na ziemi. Pewnie pozostałość po zniszczonych krzakach. Machnął gepardowi ogonem przed nosem i stworzył przed sobą portal. Wskoczył do niego, a portal się za nim zamknął. (Wyszedł.)
-
Miała zamiar wrócić do swojej małej groty, ale "zahaczyła" o Samotną Wiśnię, by zobaczyć, czy Cermor przestał palić drzewo. Niestety, ku jej zmartwieniu, Cermor cały czas utrzymywał płomienie na gałęziach. Zaczęła się wściekać. Ile można palić wiśnię?, myślała ze złością i rzuciła się na geparda. Przygwoździła białego do ziemi swoim niewielkim ciężarem i wywarczała:
- opanuj się wreszcie!
Wściekła stała na nim i czekała na jakikolwiek ruch.
-
Zniecierpliwiona drasnęła lekko bok geparda, by wreszcie zaczął jarzyć rzeczywistość.
- obudź się wreszcie i się opanuj! - warknęła po raz kolejny.
-
Wypadł przez portal który natychmiast się za nim zamknął. Rozejrzał się wokół. Dziwne... nie tu miał zamiar wylądować.
Zobaczył Mici szarpiącą białego. Zaśmiał się słysząc jej krzyki i podszedł.
-Co ty robisz? - zapytał przyglądając się sytuacji?
-
- próbuję ocucić tego wariata! - warknęła w kierunku Seofila, który bronił Cermora. - jak chcesz się popisać, to mi pomóż, a nie gadaj roześmiany! - była coraz bardziej wściekła na zaistniałą sytuację.
-
-No nie drzyj się tak - zachowanie Mici go śmieszyło. Wlazł na jej grzbiet i popatrzył się na białasa. Zauważył że ten ma czarne oczy.
-Jak dla mnie to coś go opętało - zeskoczył z Mici i położył się tam gdzie leżał.
-
Jęknęła gdy Seofil wskoczył na jej grzbiet.
- stary, zrzuć trochę - mruknęła. Dużo kotów myśli, że skoro ma grube futro, to ogółem jest gruba i silna. Mylą się; Mici pod futrem jest bardzo chuda i dlatego ma takie futro. - ach, opętało go? Bo wiesz, on jest przywódcą Klanu Cienia. Fajnie by było, gdyby Cienie miałyby normalnego (w miarę) przywódcę... - powiedziała w stronę Seofila.
-
-Że ja niby jestem ciężki? - zdziwił się trochę....
-Eee, no tak.. Ja nie wiem co, może jakiś duch, demon, czy coś tam z zaświatów, albo może zaklęcie, ale to opętanie jest, na bank. - przyjrzał się jeszcze raz oczom geparda, tak, były czarne i to ta właśnie czerń po której można opętanie rozpoznać. "Przywódca..." pomyślał sobie.
-Zobacz na jego oczy... - powiedział do Mici.
-
Spojrzała w oczy Cermora i natychmiast odwróciła wzrok.
- takich oczu to ja jeszcze nie widziałam - powiedziała i spojrzała z zaciekawieniem na Seofila - a skąd ty wiesz, że jest opętany? Wiem, że można się domyślić itd. ale mimo wszystko może mieć po prostu takie oczy...
- i tak, jesteś ciężki, ale dla mnie, bo ja pod futrem to tylko troszkę od ciebie większa jestem...
-
-Hehe, no to masz fart że ci futro urosło - zaśmiał się.
-A wiesz, u mnie w stadzie takich leczyli, no to się rozpoznawać nauczyłem... - skrzywił się na wspomnienie "stada"
-
-rzeczywiście mam farta! - powiedziała i pomyślała o tych bliznach co futro je przykrywa.
- w twoim poprzednim stadzie było ci źle - Mici zauważyła mimikę twarzy Seofila.
Mici ma przebłysk geniuszu, heh
-
-Nie, wcale... Popatrz co ze mną to stado zrobiło! - odpowiedział Mici, nie denerwował się na nią za to pytanie. Za to jeśli by tylko te.. szamankę od siedmiu boleści dostał w swoje łapy...! Z całego serca jej nienawidził. Za to co z nim zrobiła. Przez nią stado go wygnało, więc ono też było winne.
-
- moje stado było wspaniałe... - rozmarzyła się i szybko wróciła na ziemię. Obiecałaś sobie, że nie będziesz o tym myśleć, skarciła się w myślach.
- chciałabym go ocucić, tylko jedynymi środkami mi znanymi jest przemoc i woda... - powiedziała ciszej - Seofil, znasz coś by ocucić tego opętańca? - zwróciła się do potworka, no bo jeśli wiedział, że Cermor jest opętany, to i pewnie wie jak sprawić by opętany być przestał.
-
- jestem głodna i zmęczona! Dłużej tak nie wytrzymam - zaczęła się denerwować. Jeśli go nie ocuci - będzie źle, a żeby go ocucić to powinna mieć więcej siły - a przecież nie może Cermora zostawić tylko z Seofilem...
-
-Że woda, tak?... - zaśmiał się wrednie. Dobrze wiedział jak sprowadzić tu wodę.
-Odsuń się lepiej trochę... - powiedział do Mici. Skupił się trochę i utworzył nad Cermorem portal. Dokładnie tę wyjściową część. Wejście do portalu było gdzieś na dnie jakiegoś oceanu... Natychmiast z portalu chlusnęła woda. Duuużo wody... Ciśnienie no i portalik zrobiło swoje. Gdy już cała polanka zmieniła się w... mokradło? Seofil zamknął portal, aby ten się przypadkiem mu z pod kontroli nie wymknął.
-Może być? - wyszczerzył się do Mici.
-Ja idę się gdzieś przespać. - Wyszedł również przez portal, ale zostawił go otwartym.
-Jak chcesz to choć, pomyśl tylko gdzie chcesz wylądować. Samo się za tobą zamknie. - rzucił jeszcze zza portalu.
(Wyszedł)
_______________
Ja muszę spadać ;) Wejdę może jutro
-
- tak... może być... - powiedziała mimo iż Seofila już nie było.
Spojrzała zaskoczona na miejsce będące kiedyś różową polanką, wyjęła Cermora z błota i weszła do portalu Seofila, myśląc o swojej małej jaskini. /wyszła/
Ja również spadam.