Felrum Nignes
Terytoria Stada Cienia => Lecznica => Wątek zaczęty przez: Cermor w Czerwiec 15, 2014, 18:14:17
-
Alejka prowadząca do lecznicy, gdzieniegdzie są "dziwne" rzeźby i znaki.
(http://i498.photobucket.com/albums/rr346/iHeroics/33.jpg)
-
Aurora długo wałęsała się po okolicy, aż w końcu trafiła na dziwną alejkę. Niezwykłe rzeźby przykuły jej uwagę. Powoli podchodziła do każdej dokładnie je oglądając. Nigdy nie widziała czegoś podobnego.
- Ale tu interesująco. - mruknęła pod nosem i usiadła koło największej rzeźby, zastanawiając się co przedstawia.
-
Wszedł w niepewną miną widział, że jego tereny płoną i nic z tym nie robi, pewnie i tak było już za późno. Będzie musiał uspokoić tą sytuację, nim dojdzie do prawdziwej wojny ze Świetlikami. Zamyślony przechodził Dębową Alejką, kiedy zauważył bardzo znajomą mu postać. Jeśli jego wzrok nie mylił się to być Aurora! Poszedł do niej i przywitał się z nią dotykając swój nos o jej.
-
- Ohh! - podskoczyła w miejscu ze strachu i stanęła na 4 łapkach
- Przestraszyłeś mnie Tatusiu - powiedziała z ulgą i również dotknęła noskiem jego nos na przywitanie.
- Podziwiałam te dziwne rzeczy, gdy nagle poczułam zapach spalonych drzew i ...- zamyśliła się chwile.
-
-I co? - Chciał, żeby Aurora kontynuowała wypowiedź.
-
- Przypomniałam sobie jak zginęła mama ... - wtuliła się w Cermora i rozpłakała.
-
Lucyfer weszła znudzona wolnym krokiem i z oddali zauważyła Cermora i jakąś kotkę. Podeszła do dwójki bliżej i przywitała się - Dobry.. - ziewnęła po czym dodała - przeszkadzam?
-
Pantera po chwili przestała rozpaczać i mocno wtuliła się Cermora i odwróciła w stronę gepardzicy, której jeszcze nie wiedziała.
- Witaj - powiedziała nieśmiało.
- Nie, nie przeszkadzasz. - uśmiechnęła się, po czym dodała - Mam na imię Aurora - i podeszła powoli do gepardzicy.
-
- Miło poznać, ja jestem Lucyfer. - znów ziewnęła - Mniemam, że jesteś kimś z rodziny Cermora? - zapytała i spojrzała z ciekawością na młodą kotkę. Wzrok Lucy znów zaczął dokuczać. Zaczęła przecierać oczy łapą.
-
Przymrużył trochę oczy zapewne, to była jej sprawka, że tereny zostały zniszczone, ale to teraz nie ważne. Prędzej czy później tereny znów wrócą do swojego poprzedniego stanu. Gdy zauważył łzy Aurory odwzajemnił jej uścisk.
- Wszystko będzie dobrze... - mruknął, chociaż było to marne pocieszenie. Uniósł łeb, gdy zauważył Lucyfer.
- Tak zgadza jest z mojej rodziny.- odpowiedział na jej pytanie.
-
-Tak - odpowiedziała z uśmiechem i spojrzała w stronę Cermora. Zobaczyła, że Lucyfer przeciera oczy i zapytała - Coś Ci wpadło w oko? -i przekrzywiła łepek z zaciekawieniem.
-
- Nie. - westchnęła ciężko i przestała pocierać oczy - Okropne jest życie Opętańca. - mruknęła - W końcu nie bez powodu mogę władać czasem i zmieniać wygląd. - odparła i usiadła na ziemi.
-
Wpatrując się z zaciekawieniem w gepardzice spytała - Jesteś opętana i dlatego musisz trzeć oczy ?
Usiadła przed Lucyfer i z niecierpliwością czekała na odpowiedź.
-
- Nie.. - westchnęła - Byłam opętana, a demon w moim ciele umarł i przekazał mi swoje zdolności. Mogę się w niego zmieniać i materializować skrzydła a przede wszystkim umiem władać czasem. Mogę zatrzymywać i podróżować w czasie.. W sumie, jak bym miała Tobie całą moją historię opowiadać.. Ale uwierz mi, za długa jest. - odpowiedziała na zadane jej pytanie.
-
-Aha - powiedziała trochę zawiedziona, gdyż spodziewała się długiej ciekawej historii.
-Ja też mam moc, umiem władać nad ogniem i lawą, ale jeszcze muszę dużo ćwiczyć. Co jakiś czas okazuje się, że umiem coś nowego - stwierdziła i uśmiechnęła się.
-
- No to masz ciekawe życie - westchnęła - Ja mam nudne w przeciwieństwie do Ciebie. Na co dzień bawię się z tymi małymi świetlikami.. Są zabawni, jak wrzeszczą na mnie i udają twardzieli. Albo jak ta z maskotką zamraża mnie. Całą robotę tego świetlika odwala zabawka. - zaśmiała się - Jak będzie się uważać przede mną, że jest lepsza pokażę jej co to znaczy być.. Nie wiem.. - zamyśliła się - jaka jestem naprawdę - dokończyła i spojrzała ciepłym wzrokiem na młodą kotkę i się uśmiechnęła.
-
Cermor spojrzał na Lucyfer z kamiennym wyrazem pyska i słuchał jej pustych przechwałek. - A więc to przez Ciebie nasze tereny płoną. Nie dziwie się zresztą, skoro jak ciele, mimo mego zakazu cały czas tam chodzisz i denerwujesz Świetliki. A ta panienka z laleczka, jak ona się tam zwie... Może to ona steruje owym przedmiotem? A zresztą co to za różnica, skoro nie umiesz sobie z nią poradzić? Jesteś nie lepsza od nich. Jeszcze raz usłyszę, że chodzisz na ich tereny, a te pieprzone dziwolągi podpalą nam tereny sama będziesz po nich sprzątać, a gołymi łapami własnoręcznie odbudujesz nasze tereny - wywarczał gepard. Spojrzał na Lucyfer z pogardą. Chyba tylko ona nie trzymała się jego rozkazów, chociaż z Maverickiem też będzie sobie musiał pogadać.
-
Popatrzyła na Cermora poważniej - Ale ty chyba jesteś tego świadomy, że to oni zaczęli podpalać nasze tereny i ja akurat nie mam nic z tym wspólnego, a co lepsze jak nawet do nich chodzę to tylko, żeby dowiedzieć się na ich temat więcej. A to, że nie mogę pokonać tej laleczki i jej pani to nie jest z tego powodu, że jestem za słaba czy coś w tym rodzaju, tylko, że ja jestem ostrożna i nie pokazuje co umiem. Jeszcze ani razu przy nich nie zmieniłam postaci ani nie pokazywałam tego co umiem. - mruknęła i spojrzała na przywódcę pustym spojrzeniem.
-
- Nie masz nic wspólnego? A ciekawe, że zaczęło się to od czasu, gdy zaczęłaś się tam plątać, bo wiem, że robisz to zapewne od dłuższego czasu. A oni zaczęli podpalać nam tereny niedawno. Twoje dowiadywanie się na ich temat to Twoim zdaniem jest denerwowanie ich? A skoro dajesz jej się pokonać za każdym razem to jeszcze gorzej, pokazujesz tym samym, że nasz klan nie potrafi się bronić. - odpowiedział gepard ze złością. Jego irytację podsyłał jeszcze pusty, bezmyślny wzrok tamtej, Cermor miał jej dość. Pamiętał doskonale, że wyraźnie mówił coś o wkraczaniu na tereny Klanu Światła, a tamta hasała sobie po ich ziemiach jak i kiedy chciała, sprowadzając na nich wściekłość Świetlików.
-
Maverick przyszedł nad dębową aleję. Zaniepokoił go widok dymu, który unosił się niedaleko lecznicy. Po drodze zauważył grupkę kotowatych, chyba wszyscy byli ze stada Cienia.
- Witaj Cermorze. Wiesz, że jakiś Świetlik pałęta się po naszych terenach?
-
- No to uwierz, że nawet, jeżeli wchodzę na ich tereny to chcę z nimi porozmawiać. Tyle. A to, że daję się pokonywać tej z lalką, to tylko przez to, że sprawdzam na co ja stać. Już wiele się dowiedziałam na ich temat. A! I ja bym na Twoim miejscu poszłabym do spalonego lasu. Siedzi tam świetlik. - mruknęła po czym dodała - dobra, jak chcesz już tam nie wejdę! Będę bronić naszych terenów jak będzie trzeba. - warknęła cicho przez zęby.
-
Spojrzał rozdrażniony na nowo przybyłego. Maverick. Dobrze się składało, bo chciał z nim porozmawiać.
- Ile razy byłeś u Świetlików od tej akcji na plaży? - zapytał oskarżycielsko, machając ogonem.
-
- No... ani razu. Byłem tylko nad cienistymi jeziorami i w spalonym lesie - odpowiedział zdezorientowany Maverick. Sytuacja była napięta, a ich przywódca zdenerwowany, tygrys zastanawiał się co ważnego go ominęło.
-
Spojrzał kpiąco na syczącą Lucyfer.
- Czyżby coś Ci się nie podobało? I skoro ciągle Cię stamtąd wyrzucają to nawet największy kretyn by się domyślił, że oni nie życzą sobie tam Twojej obecności, denerwujesz ich, przez co cierpi cały klan. I skoro tak wiele o nich wiesz to śmiało, pochwal się tym - parsknął do niej.
- I bardzo dobrze, bez wyraźnego powodu masz się tam nie zapuszczać, a jeśli spróbujesz to będziesz odbudowywać nasze tereny razem z nią, drzewko po drzewku, krzaczek po krzaczku, listek po listku, aż wszystko będzie tak jak było - burknął w jego kierunku. Miał nadzieję, że teraz jego klan zrozumiał, że nie mogą się tam zapuszczać.
-
- Ale o co ci właściwie chodzi, czemu tak warczysz? Stało się coś? A zresztą oni też wchodzą na nasze ziemie - odwarknął zdenerwowany tygrys. Chyba musiało się stać naprawdę coś poważnego.
-
Bez odpowiedzi Lucyfer kiwnęła głową na znak zrozumienia. Chciała wszystko powiedzieć co wiedziała o Świetlikach, lecz po ostatniej odpowiedzi przywódcy odechciało się jej to - Czy na naszych terenach jest jakaś biblioteka? - zapytała i popatrzyła na przywódcę z pytającym wyrazem pyska.
-
- Bo zapuszczacie się na ich tereny, denerwujecie ich, a tamci teraz niszczą nam tereny. Teraz to się skończy. - odrzekł Maverickowi.
- I nie, nie ma biblioteki. Widziałaś ją gdzieś? - machnął ogonem, skinął łbem Aurorze, by podążyła za nim i wyszedł.
-
- Nie - westchnęła - nie mam czego czytać i z czego się uczyć. Zamierzałam zgłębić się w nauce Nekromancji. Ale wątpię, czy nawet dostanę się na ten poziom. Ale co mi tam, nauki nigdy za wiele - rzekła zamyślona.
-
Nic nie odpowiedział, nie zdążył. Cermor odszedł. Tygrys nie miał tu już też niczego do szukania, odszedł więc.
-
Ziewnęła parę razy i wyszła.
-
Wstała zdezorientowana tym wszystkim czego była świadkiem i podążyła za Cermorem.